Δεν σας αρέσει; Δεν πειράζει! Μπορείτε αν θέλετε να κάνετε επιστροφή εντός 30 ημερών.
Δεν θα κάνετε ποτέ λάθος με μια δωροεπιταγή. Χαρίστε στους αγαπημένους σας την επιλογή να διαλέξουν οι ίδιοι οτιδήποτε από τη συλλογή μας.
30 ημέρες για την επιστροφή των προϊόντων
Marek Czuku nalezy do tych autorow, ktorzy uswiadamiaja sobie, iz nie sa glosicielami wlasnych prawd objawionych na pustyni, ale spadkobiercami wielu nagromadzonych przez wieki glosow cudzych, posrod ktorych dopiero musza mozolnie odnajdywac glos wlasny. Juz od poczatku lektury tomiku obserwujemy wiec zageszczenie odwolan intertekstualnych w mnogosci cytatow i parafraz, o ktore potyka sie poeta podczas przechadzek przez mieszane lasy tradycji literackiej i historii jezyka. W opresji wielostronnych uwiklan rodzi sie zatem potrzeba ucieczki z labiryntu biblioteki w poszukiwaniu swiezych doznan, za ktorymi moglyby podazyc slowa jeszcze nie zuzyte. Opis codziennosci pozaksiazkowej moze byc wietrzeniem zatechlego skarbca kultury polskiej i europejskiej. Migawkowe zapisy zdarzen, ulotne obserwacje i zachwyty moga takze spelnic transcendentna tesknote oparta na wierze w niewyrazalne. Reportazowe strzepy obserwowanej rzeczywistosci podszywa jakies marzenie epifanii. Czysty horyzont sztuki slowa okazuje sie jednak mirazem. Wedrowka poetycka Marka Czuku nie ma konca, ale to czyni z niej tylez wyjatek co regule. Jako swiadectwo rozterek artysty nie ma innego celu niz ten najwiekszy - ciagle poszukiwanie. Czego? Moze przezroczystosci slowa, przez ktore, niby przez tytulowa szybe, widac wszystko. z poslowia Piotra Michalowskiego